[Prechistoria]
Pewne mądre przysłowie mówi, że
nawet
najdalszą podróż
zaczyna się od pierwszego kroku. W moim przypadku to były
faktycznie małe kroki na dużych (szczególnie
w stosunku do
wielkości nóg) górkach. Co prawda niedługi czas po urodzeniu
opuściłem wraz z rodzicami Dolny Śląsk osiedlając się na
płaskim jak nos emerytowanego boksera Pomorzu Zachodnim jednak każdego lata staraliśmy się jeździc
na wakacje do dziadków (od
strony matki). Jedna
z takich
podróży nie skończyła się jedynie w Świdnicy gdzie mieszkali
dziadkowie,
a w Karkonoszach co z całą pewnością było moją pierwszą górską
„wyprawą”.
|
Ahoj przygodo !!
(na drugim planie tuż za mną sprawczyni całego zamieszania) |
Miałem
wtedy może z 5 lat i nie pamiętam ile dni łącznie spędziliśmy
z moją mamą i kuzynką w
górach. Może 2, może 3... Z całą pewnością
nocowaliśmy jednak w Samotni której panoramy i widoków nie da się
przecież ani zapomnieć ani pomylić z żadną inną. Pamiętam
także, że to właśnie wtedy polubiłem siedzeniem w oknie
(dosłownie) które tak naprawdę pozostało ze mną na długie lata.
Zresztą jak można się temu dziwić gdy „zaczynałem” mając za
oknem takie widoki?
|
Zejście do Samotni |
|
"Mój" parapet w Samotni który namiętnie okupowałem oraz sławetne widoki z okna |
Co
jeszcze zapamiętałem z tej wycieczki? Z pewnością definicję
typowej górskiej aury gdyż codziennie wychodziliśmy w góry przy
pięknej pogodzie, a wracaliśmy przemoczeniu do suchej nitki. Nie
pamiętam jednak aby mi to szczególnie przeszkadzało.
|
Gdzieś na szlaku |
Kolejnym
ciekawym wspomnieniem jest fakt którym przez wiele lat się
chwaliłem a dziś zastanawiam się nad tym ile jest
w nim prawdy a ile chłopięcej skłonności do przerysowywania
rzeczywistości.
Doskonale
zapamiętałem bowiem,
że.... wbiegłem całą
drogę na Śnieżkę
(cała droga mogła
dla mnie wtedy oznaczać główne podejście powyżej górnej stacji
wyciągu co i tak
stanowiłoby niezły wyczyn).
Dziś takie stwierdzenie wzbudza mój szeroki uśmiech. Co prawda
wystarczyłoby gdybym zapytał matki
jak sprawa wyglądała naprawdę ale... postanowiłem nie
konfrontować tego z rzeczywistością i pozostawić to wspomnienie
takim jakie jest.
|
W drodze na szczyt |
|
Dumny zdobywca Śnieżki (oczywiście z właściwą odznaką) |
|
W dół też kiedyś trzeba... |
Poza
tym pozostały mi z tej wycieczki pojedyncze wspomnienia. Ciupaga
kupiona na w Schronisku na Śnieżce, picie wody ze strumienia itp.
Najcenniejsza rzecz jaką wyniosłem jednak z tej wyprawy to
zamiłowanie do gór (i
wdzięczność matce za ich pokazanie) które
pozostało u mnie do dziś, a
w ostatnim czasie nasiliło się bardzo mocno i nic nie wskazuje aby
miało być mniejsze. Wręcz przeciwnie – nabiera coraz większego
tempa ale o tym już
w kolejnych wpisach.
|
Przy wodopoju |
|
Usilne próby wpakowania się na barierkę |
|
Nieco udawany ale zawsze to jakiś odpoczynek |