[Wrzesień 2015]
Nie zdążyłem jeszcze dojechać do Poznania z naszego ostatniego wypadu a już wiedziałem, że muszę wrócić w Tatry latem. Po pierwsze zimą nie wchodziliśmy na żaden szczyt co samo w sobie jest wystarczającym powodem do powrotu i nadrobienia zaległości. Po drugie zgodnie z przewidywaniami Tatry mocno przypadły mi do gustu. Po trzecie ostatecznie utwierdziłem się w przekonaniu co do złapania przeze mnie bakcyla na góry, a żem człek z natury ambitny nadszedł czas by rzucić sobie kolejne wyzwania. Skoro więc sprawa została postanowiona po powrocie do Poznania rozpoczynam przygotowania do kolejnego wypadu oraz kompletowanie sprzętu, ciuchów i pozostałego wyposażenia mającego na celu uprzyjemnienie i ułatwienie mi moich górskich wojaży. Od strony logistycznej standardowo rozpuszczam wici wśród znajomych w celu skompletowania ekipy. Niezawodnie na ochotnika zgłasza się Przemek i Mateusz, a Ania zaczyna bardzo intensywnie myśleć nad tą propozycją. Jakby nie patrzeć jeszcze nie tak dawno (rok) jakiekolwiek góry budziły jej awersję, a tutaj pojawia się perspektywa Tatr Wysokich gdzie i powspinać się czasami trzeba i łańcucha złapać, że już o możliwości szybkiego wytracenia wysokości bezwzględnej nie wspomnę. Wizja ta trochę Anię kusi a trochę rodzi u niej obawy. Ostatecznie jednak decyduje się pojechać wychodząc z założenia, że jeżeli będzie zbyt trudno to zawróci chociażby do najbliższego schroniska.
Plan wyjazdu zakłada 4 dni w czasie których będziemy nocować w kolejnych schroniskach przemieszczając się pomiędzy nimi z pełnym wyposażeniem. Po wstępnym opracowaniu tras wybór schronisk pada na Murowańca (Schronisko na Hali Gąsienicowej), Piątkę (Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich) i Moko (Schronisko nad Morskim Okiem) jednak rezerwacji udaje mi się dokonać tylko w pierwszym z nich. To jednak nieszczególnie mnie martwi gdyż w pozostałych możliwa jest "gleba" (nocleg na ziemi) z czego planujemy skorzystać w razie konieczności. Niedługo przed wyjazdem z udziału w wypadzie rezygnuje Mateusz, a w jego miejsce wskakuje Kaśka - nieznajoma którą zgarniam z którejś "grupy górskiej" na Facebook'u gdzie szuka ekipy do wyjazdu w Tatry Wysokie właśnie w terminie kiedy my jedziemy.
Dzień 1 - Kuźnice - Kasprowy - Murowaniec
Wstępny plan na dzisiejszy dzień zakłada przyjazd z Poznania i wejście do Murowańca... przez Kasprowy. W związku z tym pomimo protestów Przemka wcześnie rano ruszamy samochodem w trójkę tak, aby ok. godziny 13 zameldować się w Zakopanem. Zostawiamy auto przy rondzie i ruszamy w stronę Kuźnic gdzie już czeka na nas Kaśka. Z prognoz pogody sprawdzanych przeze mnie regularnie przed wyjazdem zasadniczo nic nie wynika. Możliwe słońce, możliwe opady, umiarkowana temperatura - jednym słowem typowo górska pogoda gdy trzeba być przygotowanym na wszystko. Taki też stan zastajemy na miejscu. Jest pochmurnie, mgliście, a w powietrzu czuć dużą wilgotność. Nie ma jednak na co czekać więc szybko przebieramy się, ogarniamy majdan i całą czwórką ruszamy zielonym szlakiem w stronę Kasprowego. Trasa nie jest szczególnie wymagająca ale to jakby nie patrzeć prawie tysiąc metrów podejścia podczas którego szybko wychodzą moje braki kondycyjne choć Ania też zdaje się być wdzięczna za robione przeze mnie przerwy. Przemek radzi sobie dużo lepiej ale i tak Kaśka przebija nas na głowę. Jak się szybko okazuje w Tarty przyjechała prosto z Bieszczad, a dalej rusza od razu w Alpy i zaprawiona jest dużo lepiej od nas. Na szczęście nie okazuje nam tego w żaden sposób dzielnie maszerując z przodu wraz z próbującym dotrzymać jej tempa Przemkiem. Wraz ze zdobywaną wysokością zauważalnie obniża się temperatura, a nisko zawieszone chmury wzmagają jedynie jej odczuwanie. Tak czy inaczej staramy się nie dopuszczać jej do siebie nie robiąc długich przerw i po ok 3 godzinach (no... może mniej) od wyruszenia meldujemy się na szczycie.
|
Strumień w okolicy Kuźnic |
|
W drodze na Kasprowy |
|
Widok z Kasprowego (1987 m n.p.m.) |
|
Chrmury przelewające się nad granią |
|
Zdjęcie pod znakiem musi być |
Tego dnia Kasprowy wita nas spowity chmurami przewalającymi się raz po raz nad granią oraz typowo angielską pogodą. Z wyraźną ulgą wpadamy do restauracji na szczycie która właśnie jest powoli zamykana wraz z odjazdem ostatnich kursów kolejki. Na szczęście udaje nam się jeszcze zamówić coś ciepłego do picia i odpocząć chwilę po dzisiejszym podejściu. Restauracja i górna stacja kolejki z każdą minutą pustoszeją, perspektywa widoków ze szczytu nie zamierza się pojawić, zatem i my zbieramy się schodząc żółtym szlakiem do Murowańca.
|
Zejście do Murowańca |
Dalsza droga mija spokojnie by nie powiedzieć "monotonnie". Podejście na Kasprowy w połączeniu ze wcześniejszą podróżą do Zakopanego dają się nam jednak trochę we znaki i z radością witamy ciepłą jadalnię Murowańca. Jemy solidny obiad, meldujemy się w pokoju i wspomagani niskoprocentowymi miksturami na zakwasy obmyślamy dalsze plany. O tej porze schronisko jest stosunkowo wyludnione. "Dzienni" turyści zeszli już do Zakopanego a sama pogoda spowodowała, że część osób mających zarezerwowane pokoje zrezygnowała ze swoich wycieczek. Kaśka dyskretnie podpytuje nas czy nie rozważymy zmiany naszych jutrzejszych planów i nie pójdziemy z nią na Orlą Perć jednak na tą propozycję nie przystajemy ze względu na nasze znikome doświadczenie górskie oraz pogodę. Wobec powyższego postanawia się od nas odłączyć następnego dnia, a wieczorem mamy się spotkać w Piątce. Resztę wieczoru spędzamy głównie na odpoczynku szczególnie, że dzisiejszy dzień był jedynie rozgrzewką.
|
Trasa pierwszego dnia |
Dzień 2 - Murowaniec - Czarny Staw Gąsienicowy - Przełęcz Karb - Świnicka Przełęcz - Świnica - Dolina Pięciu Stawów
Pogoda się nie zmienia więc o próbie ataku na
Kościelec nawet nie myślimy. Skały są mokre, szlak wymagający, a
nasze doświadczenie zbyt znikome. Robimy krótką przerwę na
złapanie oddechu oraz cyknięcie kilku zdjęć i schodzimy do
zachodniej części Doliny Gąsienicowej. W okolicy Czerwonych
Stawków zatrzymujemy się na mały biwak i czekamy na Przemka, który
pojawia się po prawie godzinie (oczywiście pomylił szlaki i zaczął
podchodzenie pod Kościelec o czym zorientował się po ok 10
minutach gdy szlak zrobił się trudny). Wspólnie ruszamy dalej
podchodząc na Świnicką Przełęcz na której ponownie spotykamy
większą ilość ludzi. Zatrzymujemy się tutaj na krótką chwilę
zbierając siły i morale przed atakiem na Świnicę. Pogoda niestety
wciąż się nie poprawia, a przez przełęcz przelewają się
zwaliste chmury. W tym miejscu wiem już, że na widoki ze szczytu
nie mamy co liczyć, ale górę zdobyć trzeba. Powoli więc
przystępujemy do ataku.
|
Świnicka Przełęcz (2051 m n.p.m.) |
|
Ania na Świnickiej Przełęczy (2051 m n.p.m.) |
|
Fota pod szlakowskazem (2051 m n.p.m.) |
Ani ja, ani Ania nie mieliśmy wcześniej zbytniej
styczności z łańcuchami i klamrami toteż wiem, że Świnica
będzie dla nas (a w szczególności dla Ani) wyzwaniem. Początkowy
fragment trasy nie prezentuje większych problemów jednak wraz z
pojawieniem się łańcuchów i większej ekspozycji zaczynają się
schody. Ania w kilku miejscach zatrzymuje się na chwilę by zebrać
siły, morale i przemyśleć kolejne ruchy. Raz lub dwa "zacina
się" na jakimś fragmencie korzystając z porad, aby ruszyć
dalej. Ostatni trudny odcinek pojawia się tuż przed szczytem gdzie
korzysta z pomocy Przemka. Mimo tych trudności na samym szczycie
meldujemy się w komplecie. Jest mgliście, chmurzyście, wilgotno, a
same warunki nie zachęcają do dłuższej posiadówki. Poza tym
wszyscy jesteśmy już dosyć mocno zmęczeni, a musimy jeszcze zejść
na Zawrat i do Piątki zatem ruszamy w drogę. Samo zejście wbrew
pozorom (i obiegowej opinii) wydaje się być jednak łatwiejsze.
Powoli choć bez dużych problemów pokonujemy odcinek ubezpieczony
sztucznymi ułatwianiami kończąc tym samym najtrudniejszy fragment
dzisiejszej trasy. Szlak na Zawrat od tego miejsca wymaga niezbyt
stromego podejścia aby po osiągnięciu przełęczy znów schodzić
w dół, zatem decydujemy się nieco przetrawersować zbocze. Po
drodze mijamy duże stado kozic które wydają się być zdziwione
naszą obecnością poza szlakiem, lecz staramy się sobie wzajemnie
nie przeszkadzać. Lawirując pomiędzy kamieniami wychodzimy z
powrotem na szlak prowadzący z Zawratu do Doliny Pięciu Stawów i
solidnie zmęczeniu podążamy nim powoli aż do schroniska.
|
Początek podejścia na Świnicę |
|
W stronę szczytu |
|
Zejście ze Świnicy na Zawrat |
|
Zejście ze Świnicy na Zawrat |
|
Zejście ze Świnicy na Zawrat |
|
Dolina Piąciu Stawów z ze Szlaku na Zawrat |
|
Góralka |
|
Góralki |
Wstępny plan na dzień dzisiejszy zakładał
dojście do Schroniska w Pięciu Stawach lub nad Morskim Okiem oraz
wejście na Rysy kolejnego dnia. Na tą chwilę jesteśmy jednak na
tyle zmęczeni, że dalsza wędrówka do Moka nie wchodzi w grę,
więc postanawiamy przenocować w Piątce i tam też obmyślić plan
na jutro. Do schroniska dochodzimy w godzinach popołudniowych
wpadając od razu do jadalni na solidny obiad. Samo schronisko jest
dosyć mocno zatłoczone, a miejsca na podłodze w większości
zarezerwowane już pod nocleg na glebie. Początkowo również
planujemy ulokować się na noc w jadalni jednak udaje nam się
znaleźć lepsze miejsce pod recepcją, co okaże się później
bardzo dobrym, strategicznym zagraniem. Przez resztę wieczoru robimy
to co zwykle robi się w schroniskach tj. odpoczywamy, rozmawiamy,
integrujemy się z ludźmi i spędzamy miło czas uzupełniając
przeróżne płyny. Jednocześnie obserwujemy jak z każdym momentem
przybywa ludzi, którzy ostatecznie tej nocy zajmą każdy wolny
kawałek podłogi, a przynajmniej tak nam się na tamtą chwilę
wydawało. Pod sam wieczór spotykamy też Kaśkę która jak się
okazało natrafiła na swoich znajomych i postanawia z nimi
kontynuować wypad.
|
Trasa drugiego dnia |
Dzień 3 - Dolina Pięciu Stawów - Morskie Oko - Szpiglasowa Przełęczy - Szpiglasowy Wierch - Dolina Pięciu Stawów
Wspomniałem wcześniej, że nasze "rozbicie"
się pod recepcją było dobrym zagraniem strategicznym i już
tłumaczę dlaczego. Otóż Piątka oprócz standardowych pokoi oraz
zwykłej gleby gdzie sam znajdujesz sobie miejsce oferuje także na
najwyższym piętrze pokój do "gleby de-lux". Jest to
pokój wyścielony materacami mieszczący 16 osób (pomieściłby
więcej ale tyle jest materacy i na tyle jest przewidziany) w którym
miejsc nie można rezerwować wcześniej. Wobec tego od samego rana
kiedy tylko recepcja się otwiera ludzie stoją w kolejce, aby te
miejsca zarezerwować. My natomiast spaliśmy dzisiaj rozłożeni pod
samą recepcją gwarantując tym samym, że nikt nie zgarnie tych
miejsc przed nami.
Mając zarezerwowane miejsca siadamy przy
śniadaniu do mapy aby obmyślić dalszy plan działania. Ponieważ
wczorajszy dzień dał nam trochę w kość, a Świnica okazała się
być wymagającą przeciwniczką zmieniam pierwotny plan dotyczący
wejścia na Rysy. Decyduję się na zrobienie łatwiejszej lecz
bardzo atrakcyjnej widokowo trasy na Morskie Oko, Szpiglasową
Przełęcz, Szpiglas oraz powrót do Piątki. Plan ten umożliwia nam
dodatkowo wędrówkę "na lekko" gdyż wracamy do tego
samego schroniska, a na trasę bierzemy tylko potrzebne po drodze
rzeczy. Pogoda także poprawia się w stosunku do poprzednich dwóch
dni. Jest nieco mniej wilgotno i ponuro, a całkowite zachmurzenie
ustępuje miejsca szybko sunącym ciężkim chmurom oraz okresowym
prześwitom słońca. Tak czy inaczej wygląda to bardziej
zachęcająco niż wczoraj i zaraz po śniadaniu oraz wrzuceniu
wielkich plecaków do depozytu, przy dopisujących humorach ruszamy
na szlak.
|
Długo oczekiwana poprawa pogody |
Do Moka idziemy Świstówką która początkowo
pnie się mocno w górę z każdą chwilą prezentując coraz lepsze
widoki początkowo na Dolinę Pięciu Stawów, a następnie na Dolinę
Roztoki. Bez ciężkich plecaków idzie nam się bardzo dobrze, a
wyglądające zza chmur słońce jeszcze bardziej podkręca nasze
dobre nastroje. Po drodze mijamy pojedynczych turystów jednak o
tłoku nie może być mowy. Spokojnie, nie śpiesząc się pokonujemy
szlak do Morskiego Oka w końcowym odcinku wychodząc na
znienawidzony asfalt, którym podążają tłumy niedzielnych (a
raczej sobotnich) wycieczkowiczów. W Schronisku nad Morskim Okiem
jemy drugie śniadanie i szybko stąd uciekamy gdyż towarzystwo
zdecydowanie nam w tym miejscu nie odpowiada.
|
Dolina Pięciu Stawów ze Świstówki |
|
Widok ze Świstówki |
|
W kierunku Moka |
|
W kierunku Moka |
|
Moko na choryzoncie |
|
Morskie Oko (1406 m n.p.m.) |
Swoje kroki kierujemy na słynną Ceprostradę
czyli żółty szlak na Szpiglasową Przełęcz. Wbrew niezbyt
zachęcającej nazwy na szlaku nie jest tak źle. Spokojnie
maszerujemy do góry po skalnych stopniach mijając co jakiś czas
turystów wśród których na szczęście nie ma żadnych
klapkowiczów ani podróżników z reklamówkami Biedronki. Podejście
jest łagodne, a szlak szeroki toteż szybko dochodzimy do Doliny za
Mnichem podziwiając widoki na okoliczne szczyty oraz obserwując z
oddali zmagania łojantów z górującą nad doliną iglicą. Po
krótkiej przerwie idziemy dalej na Szpiglasową Przełęcz na którą
prowadzi nas zawijasami równie wygodny szlak po skalnych stopniach.
Po jej zdobyciu Szpiglasowy Wierch jest już na wyciągnięcie ręki.
Razem z Przemkiem szybko ruszamy w jego kierunku, a Ania postanawia
zaczekać na nas na przełęczy. Podejście jest krótkie jednak nie
prezentuje pojedynczego szlaku, a raczej większą ilość
wydeptanych wariantów. Decydując się na jeden z nich szybko
wdrapujemy się na szczyt skąd podziwiamy widoki na Dolinę Pięciu
Stawów oraz robimy pamiątkowe zdjęcia. Następnie schodzimy na
przełęcz gdzie czeka na nas Ania i powoli ruszamy do Doliny Pięciu
Stawów.
|
Morskie Oko ze szlaku na Szpiglasową |
|
Ze szlakowskazem i Mokiem w tle |
|
Towarzyski kolega z Doliny za Mnichem |
|
Podejście na tle Czarnego Stawu pod Rysami |
|
Krótki odpoczynek na szlaku |
|
Podejście na Szpiglasową |
|
Podejście na Szpiglasową |
|
Szpiglasowa Przełęcz (2110 m n.p.m.) |
|
W kierunu Szpiglasowego Wierchu |
|
Szpiglasowy Wierch (2172 m n.p.m.) |
Szlak w tym miejscu schodzi ostro w dół i jest
ubezpieczony łańcuchami więc bacznie obserwuję Anię jak sobie
będzie radzić i czy nie będzie potrzebować pomocy lub wsparcia.
Tym razem jednak pokonywanie odcinków ze sztucznymi ułatwieniami
niczym nie przypomina wczorajszych problemów na Świnicy. Całą
trójką schodzimy sprawnie, w dobrym tempie, co jakiś czas mijając
turystów wspinających się na przełęcz. Dosyć szybko pokonujemy
stromy odcinek z łańcuchami i dalej spacerkiem wracamy do
schroniska, które z racji soboty i polepszenia pogody pęka w
szwach. Już wczoraj wydawało mi się, że w Piątce jest dużo
ludzi jednak to było nic w porównaniu do dnia dzisiejszego.
Stosunkowo ładna pogoda i weekend (mamy sobotę) sprawiły, że
każde wolne miejsce w schronisku jest już zajęte, a ludzi cały
czas przybywa. Aż strach pomyśleć co się tutaj dzieje w szczycie
sezonu. Niemniej jednak my mamy swoje miejsca na górze więc
"problem przeludnienia" traktuję w kategorii górskiego
folkloru, a nie problemu. Pod czujnym okiem zaskoczonych Japończyków
robię szybkie pranie w kuchni turystycznej, a całą resztę
wieczoru spędzamy na szeroko rozumianej integracji.
|
Zejście ze Szpiglasowej Przełęczy do Doliny Pięciu Stawów |
|
Dolina Pięciu Stawów ze szlaku na Szpiglasową |
|
Dolina Pięciu Stawów ze szlaku na Szpiglasową |
|
Dolina Pięciu Stawów ze szlaku na Szpiglasową |
|
Widoki z Doliny Pięciu Stawów Polskich |
|
Gleba de-lux w Piątce |
|
Trasa trzeciego dnia |
Dzień 4 - Piątka - Zawrat - Murowaniec - Kuźnice
Szlak do Doliny Gąsienicowej prowadzi ostro w dół
prezentując sobą wszystko to co najlepsze w tatrzańskich
wspinaczkach. Sprawnie pokonujemy kolejne łańcuchy, klamry i inne
sztuczne ułatwienia raz po raz mijając się z turystami
nadciągającymi z dołu. Ania ponownie radzi sobie wyśmienicie, a
kolejne łańcuchy nie sprawiają jej już żadnej trudności. W
pewnym momencie postanawia nawet nie czekać na udrożnienie się
zatoru który utworzył się przed nami tylko ruszyć w dół
nieubezpieczonym i lekko sypiącym się kominem. W ten sposób
omijamy newralgiczne miejsca i szybko pokonujemy cały odcinek
wymagający wspomagania się górnymi kończynami. Dalsza wędrówka
to spokojny spacer w dół okraszony widokami na Dolinę Gąsienicową.
Szybko mijamy Zmarzły Staw, a następnie po dużo bardziej płaskim
terenie idziemy brzegiem Czarnego Stawu Gąsienicowego i dalej do
Murowańca. W schronisku zatrzymujemy się jeszcze na obiad oraz
odpoczywamy chwilę na ławkach korzystając z pięknej pogody i
widoków zanim ostatecznie zejdziemy z gór. Nieubłaganie nadchodzi
jednak moment wyruszenia niebieskim szlakiem do Kuźnic biegnącym
przez Przełęcz Między Kopami oraz powrót do Poznania kończący
tym samym kolejny udany wypad.
|
Ania na zejściu z Zawratu |
|
Zmarzły Staw ze szlaku na Zawrat |
|
Czarny Staw Gąsienicowy ze szlaku na Zawrat |
|
Hala Gąsienicowa |
|
Trasa czwartego dnia |
Pomimo tego, że pogoda nie była tym razem idealna cały wypad zdecydowanie oceniam bardzo dobrze, a co najważniejsze wszyscy wracamy z niego zadowoleni. Udało się zrealizować większość zakładanych planów, zdobyć kilka szczytów i przy tym podziałać coś w końcu w Wysokich Tatrach. Dodatkowo Ania pomimo ciężkich początków przekonała się, że łańcuchy wcale nie są takie straszne, a ona sama może z powodzeniem wędrować nawet w wyższych partiach gór. Jedyne co bym zmienił z perspektywy czasu to inaczej zaplanowałbym trasę drugiego dnia. Jakby jednak nie patrzeć wciąż zdobywam doświadczenie, a najlepszy na to sposób to wciąż jeździć, wędrować i wspinać się co też zamierzam uskuteczniać.